Posilki w samolotach to raczej skaplikowana historia :-) Tym razem Lufthansa zaskoczyla mnie mimimalistyczna salatka i do tego skladanym plastikowym widelecem.
Dobrze, ze w domu czekala na mnie pyszna kolacja.
Sezon szaparagowy uwazamy za rozpoczety :-)
Udanej niedzieli.
Dobrze,że M. potrafi gotować...!:)
OdpowiedzUsuń:-) dobrze, ze sa szparagi za rogiem ;-)
OdpowiedzUsuńW domu zawsze najlepiej.
OdpowiedzUsuńNie znosze posilkow w samolocie i juz tu mysle, jakby przemycic cos pysznego do najblizszego lotu :)
Koniecznie zabierz cos ze soba. Dlugi lot przed wami :-)
OdpowiedzUsuńMnie zawsze ratuje jablko ktore w miare latwo transportowac nie narazajac na rozplaszeczenie w damskiej torebce ;-)
Home sweet home ...
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej, szczególnie, że M. potrafi wyczarować coś tak pysznego :)
OdpowiedzUsuńGrts
Pycha! Te szparagi oczywiście, nie to samolotowe jedzenie;) Ja zamierzam w tym tygodniu zainaugurować sezon szparagowy;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aniu!
Dlaczego szparagi mi nie smakuja, nie wiem, po prostu jakos nie moge, i juz...salmonika za to chetnie:))
OdpowiedzUsuń@jerry, dokladnie :-)
OdpowiedzUsuń@Anna, smakowitego tygodnia,
@Agnieszka, ja tez nie bylam wielka fanka do czasu kiedy M. mnie zaskoczyl pysznym daniem ze szparagami na dokladke :-)
usciski