Na koniec zwiedzalismy miasteczka: Lucca, San Gimignano i po sasiedzku Certaldo oraz winnice uspione i czekajace na wiosne. Wygrzewalismy sie przy kominku pijac czerwone wino i prowadzilismy dyskusje na temat paradoksu klamcy ;-)
San Gimignano... Dla mnie to zegar słoneczny i Iwaszkiewicz. I taki właśnie Pinokio (przywiozłam bardzo podobnego!) I mnóstwo innych wspomnień... Bardzo chcę tam znów pojechać. Chyba za rok się uda :-) Przynajmniej taki mamy plan! Bo w tym roku z M. to tylko morze, las i góry! Żadnych miast i żadnych dłuższych podróży ;-) Z dwulatkiem - horror!
San Gimignano... Dla mnie to zegar słoneczny i Iwaszkiewicz. I taki właśnie Pinokio (przywiozłam bardzo podobnego!) I mnóstwo innych wspomnień...
OdpowiedzUsuńBardzo chcę tam znów pojechać. Chyba za rok się uda :-) Przynajmniej taki mamy plan! Bo w tym roku z M. to tylko morze, las i góry! Żadnych miast i żadnych dłuższych podróży ;-) Z dwulatkiem - horror!
Jejku, bardzo mi się tu u Ciebie podoba!!!
Pinokio!
OdpowiedzUsuńale cudo!
dziekuje za dobre slowa :-)
OdpowiedzUsuń