Vinci - miasteczko gdzie urodzil sie Leonardo. Pomimo, ze nie polecane w przewodnikach, my odwiedzilismy z przyjemnoscia. Bez tlumow turystow podziwialismy eksponaty stworzone przez czlowieka ktory wyprzedzil epoke.
p.s. Okoliczne gaje oliwne i winnice to tez uczta dla oczu i podniebienia ;-)
normalnie chcę do Włoch!
OdpowiedzUsuńi tutaj wychodzi na to, że nie zawsze warto ślepo podążać do miejsc, które polecają w przewodnikach. warto za to pójść własną ścieżką i wybrać coś innego (:
OdpowiedzUsuńPiękne te wszystkie zdjęcia :-) Nie nadążam z komentowaniem, ale zaglądam tu, zaglądam! I coraz mocniej zaczynam tęsknić za tym moim życiem sprzed M. - za podróżami między innymi... Na razie takowe odkładamy - dalekie, długie wojaże z dwulatkiem - hmm, marna przyjemność ;-)
OdpowiedzUsuńWłochy znam całkiem dobrze. Teraz najbardziej marzy mi się Francja - północ, bo południe znam. I Hiszpania. I Skandynawia - tak na dłużej... To z tych bliższych. Z dalszych Japonia. I Afryka... Ach, cierpliwości...
PS ZOO w Schoenbrunnie uwielbiam! Bo zauważyłam bilet na Twoim lodówkowym wpisie! Mój wujek był jednym z architektów odpowiedzialnych za niedawną przebudowę :-) I jak nie lubię ogrodów zoologicznych, tak to ZOO uwielbiam!
o zoo w Schoenbrunnie chce tez napisac ktoregos dnia ;-) Wszystko sie dzieje u mnie w tak zwanym miedzyczasie ;-) Mam nadzieje ze uda nam sie spotkac na kawe w maju.
OdpowiedzUsuńDziewczyny dziekuje, ze zagladacie :-)
Oj, to czekam na wpis o ZOO. I do zo(o)baczenia ;-)
OdpowiedzUsuń