Ogladajac westerny czytajac ksiazki o indianach wyobrazalam sobie, ze jezdzenie konno to bulka z maslem. Hmm, cale szczescie, ze postanowilam sie nauczyc jezdzic konno 3 miesiace przed wyjazdem do USA :-) Wszystko po to aby zdobywac dziki zachod i podziwiac Bryce Canyon z kolejnej perspektywy.
to mapka ostatniej czesci naszej wyprawy (bylismy miesiac i chyba miesiac zajmie mi relacja z podrozy ;-)
p.s. Zdjecia w wiekszosci robione przez M. poniewaz dla mnie balansowanie na koniu i nadazanie za grupa bylo juz nie lada zadaniem ;-)
p.s. Uprzejmie donosze, ze jezdzenie konno w okolicach Wiednia (czytaj: po plaskim terenie) to calkiem inna bajka niz gorskie tereny. Miesnie nowo odkryte po tej calodniowej przejazdze bolaly mnie kolejny tydzien, ale bylo warto :-)
Jezdzicie konno?
Podziwiam! Na koniu i w takim terenie!
OdpowiedzUsuńsuper doswiadczenie, zwlaszcza ze mialam konia samobojce chodzacego przy samej krawedzi ;-)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia super! To z cieniami mi się najbardziej podoba.
OdpowiedzUsuńWow!:) Respect:) Koń przy krawędzi to ekstremalne doświadczenia- zawał u mojego E. murowany :)
OdpowiedzUsuńJak byłam w podstawówce to chciałam sie nauczyć po wakacjach, na których mialam okazje pierwszy raz siedzieć na koniu ale nigdy do tego nie doszło..a szkoda:)
super widoki i brawa dla autora zdjęć!!
OdpowiedzUsuńtaakk jeździłam konno 12 lat:))) byloby bosko tam siedzieć na grzbiecie konia!!!:)) oj jak ja ci zazdroszczęęę:))) piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńAch, zaglądam wstecz i oczu nie mogę od tych wszystkich zdjęć oderwać...
OdpowiedzUsuńKonno? Wow! I to w takiej scenerii! Bardzo zazdroszczę ;-)
Zdjęcia boskie - to z cieniami magiczne!!!